"Nawet najlepszy przyjaciel prędzej czy później was zdradzi, żeby ratować swoje zasrane dupsko. Wierzycie w swoje więzi… Dobrze! Ale uwierzcie też, że wojna to nie zabawa. Trzeba będzie dokonywać trudnych moralnie wyborów. Szykujcie się na to. Na dzisiaj tyle – poszedł po swoje rzeczy."
Zaciekawił mnie opis na stronie wydawnictwa, potem długo zwlekałam z przeczytaniem. Najbardziej zdumiona byłam objętością tej książki, bo ma zaledwie 108 stron, więc w sumie jak można popisać się książką, która tak na dobrą sprawę urywa się w momencie, w którym można zrobić naprawdę dobre rozwinięcie.
Ann to główna bohaterka, jest w Akademii w klasie wojennej. To typ samotniczki, niestety nie z wyboru, jako wychowanka Wielkiego Mistrza skutecznie odstrasza swoich kolegów z klasy. Wydaje się naprawdę ciekawą postacią z szeroką perspektywą. Przyjaźni się z Dianą, która jest jej przeciwieństwem, z całą pewnością nie pasuje do klasy wojennej.
O reszcie bohaterów niewiele mogę powiedzieć, nie mieliśmy okazji się zbytnio z nimi zapoznać, o Wielkim Mistrzu wiadomo tylko tyle, że zawsze osiąga swój cel i jest zaborczy, wiadome jest to, iż troszeczkę nadużywa pozycji którą zajmuje.
"Czyż to nie wspaniałe słowa? Wówczas obiecałam sobie, że odtąd moimi wartościami w życiu będą skromność, posłuszeństwo i przyziemność. Nigdy nie stanę się egoistką i osobą chełpiącą się swoimi umiejętnościami. Nigdy!"Ta książka ma albo miała naprawdę spory potencjał, ale - według mnie - autorka nie była zbyt cierpliwa i na siłę chciała wydać książkę. Myślę, że gdyby nie pośpiech to, to opowiadanie, bo chyba powieścią tego nazwać nie mogę, przerodziłoby się w coś naprawdę fajnego.
Zakończenie wkurzyło mnie totalnie, nie, to nie był efekt zamierzonego zaskoczenia czytelnika, a zwykłe urwanie tematu, wątku i ogólnie historii co było nieco bezsensowne i irytujące. Natomiast jeśli chodzi o okładkę to jest ładna, ale nijak pasuje do opowiadania, bo co ma do rzeczy połowa twarzy, która jest prawdopodobnie nieco zdziwiona, oprawa graficzna naprawdę wiele mówi o książce (Tak wiem, nie ocenia się książki po okładce, a i tak każdy to robi), ale po tej ciężko byłoby się w ogóle domyślić o co chodzi, nie mam bladego pojęcia czy to było zamierzone czy nie, ale niezbyt przypadło mi do gustu.
"Słaby zawsze pozostanie słabym, a wy zmarnujecie swoją energię na wygłaszanie uspokajających słów, choć ta siła mogła przysłużyć się walce i zwycięstwu."Paula Bartkowicz stworzyła ciekawe opowiadanie, ale (nie mam tu na celu nikogo obrażać, broń Boże) lenistwo nie pozwoliło brnąć w historię Ann, jednakże mam nadzieję, że autorka zdecyduje się na pracę nad rozwinięciem tego opowiadania. Gwoli wyjaśnienia dodam, że ocenę mocno zaniżył fakt, że mogłoby być o wiele, wiele lepiej i to, iż zakończenie było po prostu irytujące nie dlatego, że nie mogę się doczekać kontynuacji, tak się po prostu nie robi. Polecam na luźniejsze popołudnie, bo dłużej niż godzinkę się tego nie czyta. Jeśli zdecydujecie się przeczytać to koniecznie dajcie mi znać co sądzicie o takich zakończeniach :)
Pozdrawiam, Sara ❤