"Bez względu na to, co się wydarzy, znowu odnajdziemy się nawzajem. Jesteś moją linią bezpieczeństwa. I zawsze będziesz."
Długo zbierałam się do przeczytania tej książki, czy żałuję? Oj i to nawet bardzo. Uwielbiam książki, które opowiadają znane historie w zupełnie inny, czasem nawet nieco niekonwencjonalny sposób. Czytałam już o zombiakach, teraz czas na motyw ze szpitalem psychiatrycznym i szmerami miliona głosów w głowie.
Alyssa pochodzi z dosyć interesującej rodziny, jak się okazje jest spokrewniona, blisko, z samą Alicją Liddel. Alyssa to raczej niezbyt lubiana dziewczyna, ma dwójkę przyjaciół, ale reszta traktuje ją jak wielką tacę do kpin. Przed znajomymi ukrywa jednak fakt, że jej matka jest w szpitalu psychiatrycznym, a raczej rzeczywisty powód dla którego tam trafiła. Alyssa po odkryciu, że Kraina Czarów faktycznie istnieje, a kobiety z jej rodziny wcale nie były takie szalone jak mogłoby się wydawać, zmieniła się w ciekawską i zawziętą dziewczynę, która imponowała swoją odwagą. Przyznam szczerze, ze sama nie wiem co konkretnie oczekiwałam od tej bohaterki, ale jestem dosyć zadowolona z tego w jaki sposób została wykonana, podobał mi się autentyzm jaki od niej bił. W zasadzie była jedyną główną bohaterką, ale z całą pewnością warto wspomnieć, że autorka ma w zanadrzu kilka naprawdę interesujących postaci, które nie tylko pochodzą z realnego świata, ale głównie z Krainy Czarów.
"Odgrywanie się na całym świecie nie uczyni cię szczęśliwą. Zastanów się nad sobą, żeby odkryć, kim masz być. Co masz wnieść do naszego świata. To i tylko to może wypełnić pustkę w nas."Anita Howard w zasadzie debiutowała tą książką w Polsce i szczerze przyznam, że jeśli tak autorzy mają pojawiać się na rynku to jestem totalnie za. Autorka ma fajne i lekkie pióro, które do zbyt wymagających nie należy, choć czyta się to przyjemnie. Już na samym początku wciągająca historia, która skupia się bardziej na Krainie Czarów aniżeli na wielkiej miłości, nie przeczę, był motyw miłości, który w zasadzie zły nie był, był wręcz bardzo ciekawy i mam szczerą nadzieję na kontynuację niektórych wątków, bo są według mnie całkiem przyszłościowe. Bardzo polubiłam Alyssę, ale moją ulubioną postacią był Morpheus, który zrobił wrażenie swoją inteligencją i był piekielnie przebiegły, myślę, że również go polubicie.
Co do okładki, oblukałam wszystkie z tej serii i przyznam, że są naprawdę piękne, nieco niepokojące, zwłaszcza jeśli się za robaczkami nie przepada, ale ciężko oderwać od niej wzrok, bardzo podoba mi się kolorystyka, a dziewczyna kogoś bardzo mocno mi przypomina, ale sama nie jestem pewna kogo.
Szczerze ciągnie mnie do książek tego typu, tu mamy przekształconą historię Alicji Liddel, którą zna niemalże każdy i w zasadzie nie jest to pierwsza, co więc jest wyjątkowego w tej? Hmm... Na okładce wspomniano o Timie Burtonie, którego twórczość wręcz uwielbiam, przyznam szczerze, że świetnie byłoby zobaczyć filmową adaptację Alyssy wydaną właśnie przez niego, bo opisy z książki czasem podchodzą pod groteskę znaną właśnie jemu."Przypominam sobie jego akwarele: ponure, ale piękne światy, w których gotyckie duchy płaczą czarnymi łzami nad trupami ludzi. Te surrealistyczne obrazy nieszczęścia i utraty są tak przejmujące, że rozrywają serce."
Reasumując, autorka zachęca już samym stylem, fabuła to w zasadzie wisienka na torcie, a twierdzę tak, bo Anita Howard kusi nas ciekawymi i dobrze wykreowanymi bohaterami, fajnym dosyć mrocznym uniwersum, które mimo znanych motywów jest zupełnie nowe i dosyć przerażające, bo z całą pewnością nie ma co się spodziewać słodkiej dziewczynki w fartuszku goniącej uroczego białego króliczka, tu mamy krainę obłędu, ogarniętą smutkiem co jest dodatkowym plusem. Okładka również robi wrażenie, zachwyca szczegółami. Szczerze polecam każdemu, kto lubi mroczne retellingi dobrze znanych opowieści, mnie bardzo wciągnęła i myślę, że warto przeczytać choćby dla ciekawych i mrocznych stworów.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)