"Prawda potrafi zabić, zadać śmierć, taką, że nie ma szans na zmartwychwstanie."
Przyznam, że zawsze byłam zainteresowana klasyką i w tym miejscu pojawia się "ALE". No właśnie, ale zwykle odstraszał mnie fakt, że jest to dosyć ciężki gatunek, a ja wolę raczej lżejsze powieści, zatem Augusta poszła mi w tym wypadku mocno na rękę, choć pokusiła się o sprofanowanie Dziwnych Losów Jane Eyre, dlatego głęboki pokłon za odważenie się na tak drastyczny krok jakim jest ta książka.
Jane Eye to zwykła amerykanka, sierota, która ucieka od jedynej znanej sobie rodziny z niezbyt miłych powodów, a potem traci przyjaciółkę, wówczas decyduje się na przerwę od studiów i wyjazd podczas, którego będzie pracować jako opiekunka dla dziecka. Czy wspominałam, że musi lecieć aż za ocean? Witajmy w Wielkiej Brytanii. To dosyć otwarta dziewczyna, wbrew pozorom wesoła i pracowita, przyznam szczerze, że ma rękę do dzieci, ale też ma bardzo niewyparzony język, to drugie momentami sprowadzało na nią kłopoty. Jest też dosyć naiwna, bardzo mocno wierzy w zmianę innych, przez co często doznawała zawodu. Polubiłam ją, nawet bardzo, choć zbytnio nie przepadam za tego typu bohaterkami, wolę te mocniejsze charakterem, ale tu mi się nawet spodobała.
Edward Fairfax Rochester to najbardziej irytujący, grubiański i gburowaty facet z jakim miałam styczność w ostatnim czasie. Wkurzał mnie niemiłosiernie, mimo tego, że był dobrze urodzonym mężczyzną z dosyć pokaźnym majątkiem to momentami zachowywał się jak zwykły burak i w dodatku wieśniak ze słomą w drogich butach. Interesowały go tylko interesy, ekskluzywne kobiety do łóżkowego towarzystwa, no i ważne żeby hajsik się zgadzał. Ten bohater przechodzi oczywiście przemianę, powoli mięknie i zmienia się w kogoś zupełnie innego, a to wszystko z powodu jednej kobiety, która w dodatku miała być tylko kolejną opiekunką dla dziecka.
To była moja pierwsza książka Augusty, przyznam, że troszkę się obawiałam tej konfrontacji, bo kojarzyłam autorkę i nawet przeczytałam parę opinii innych recenzentów na temat jej utworów i wygląda na to, ze chętnie wrócę do jej twórczości. Spodobał mi się jej styl, jest lekki i przyjemny, autorka zaimponowała mi tą historią, która mimo wielu zmian (bo wiecie wtedy telefonów na pewno nie było, zwłaszcza dotykowych) i tak była bardzo fajna, bardzo emocjonalna i przyznam, że zostałam zachęcona do sięgnięcia po oryginał. Bohaterowie są ciekawie wykreowani, składają się z wielu warstw, kształtują ich emocje, kłamstwa i zachowania, które momentami doprowadzały do niemalże destrukcji. Ma dosyć ciekawą fabułę przyznaję, że już się wciągnęłam to mi się książka skończyła. Co do okładki, jest przyjemna dla oka, nawet bardzo, przedstawia w sumie dwie tkaniny i perły, więc zapewne mają szczególne znaczenie dla fabuły, cóż, dla mnie to chyba tylko symbol bogactwa."- Piękne dziewczyny, zwłaszcza Blanka - stwierdza John i cmoka z uznaniem. Od razu dostaje kuksańca w bok od Fae. - No co? Blanka jest wyjątkowo ładna, sama to mówiłaś.- Ja mogę mówić takie rzeczy, ale nie ty.- Ho, ho, jaka zazdrosna, pomyślałby kto.[...]."
Reasumując, mimo obiekcjom, które towarzyszyły mi przed czytaniem, a potem bardzo szybko mnie opuściły byłam zadowolona, na początku ciężko było mi się wkręcić w tę historię, ale potem poszło jak z płatka. Tyle, że jak już się wkręciłam to raptem ją skończyłam. Jestem ciekawa kolejnych książek z serii Z klas[yk]ą w łóżku, z całą pewnością po nie sięgnę, bo myślę, że jak na razie z klasyką samą w sobie nie podołam. Mam spore nadzieje co do tej serii, zatem zobaczymy co będzie dalej. Polecam, szczerze polecam. Augusta odwaliła kawał dobrej roboty tworząc "fanfiction", które dzieje się w naszych czasach, z naszą technologią i udogodnieniami. Jej bezczelne podejście okazało się być strzałem w dziesiątkę. Oby tak dalej.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)