Schizofrenia. To jedno słowo, które pewnie jest ciężkim balastem w życiu. Dla nas natomiast jest tylko słowem. Pierwsze co kojarzy się z tą chorobą, to zaburzenia psychiczne. Ale czy w dwudziestu literach można zawrzeć wszystko? Zapewne nie i nie będziemy zajmować się też naukowymi terminami, czy jakąkolwiek wiedzą na ten temat. Mind control - sąd apokalipsy jest pewnego rodzaju powiernikiem sekretów. Nie strasznych, które należy ukrywać z powodu własnych czynów, ale takich, które przez ludzi są niezrozumiałe. Każdy z nas potrzebuje kogoś, kto nas wysłucha. Autor przelał swoje myśli na papier i my jako odbiorcy możemy usłyszeć jego głos.
Pozycja jest podzielona na wiele... punktów. Przez to czytanie idzie znacznie szybciej i strony umykają w zawrotnym tempie. Problemem jednak nie była długość, a raczej treść. Książka gdy się ją czyta, wydaje się jakby nie miała początku, ani końca. Bez żadnych utartych schematów, bez żadnej logiki. Po prostu wchodzimy do świata bohatera. Nie wiemy nawet czy rzeczy, które dzieją się dookoła to tylko omamy, czy może prawda.
Polonistom na pewno spodobałaby się ta pozycja ze względu na możliwości interpretacji, a może nawet nadinterpretacji. Wyrwane z kontekstu myśli nie mają sensu na pierwszy rzut oka, ale gdy zdajemy sobie sprawę, że jest to pamiętnik, możemy poczuć szczerość w całej tej nieuporządkowanej masie słów, które były pisane pod wpływem chwili.
Bohater roztrząsa kwestię religijne, a także czysto fizyczne. Nie obyło się też bez opisu uczuć,które odczuwa ze względu na zachowania innych ludzi.
Osobiście ciężko było mi to wszystko czytać. Nie ze względu na nudę. Bardziej ze względu na trudności ze zrozumieniem. Często było to tak bezładne i nieskładne, że musiałam czytać punkt od nowa, żeby zastanowić się o czym to jest. Dzięki temu zaczęłam zdawać sobie sprawę jak ciężko mają osoby dotknięte tą chorobą i jak umysł potrafi wykorzystać sytuację, aby wzbudzić w nas lęki.
Będąc w towarzystwie możemy czuć bijącą od nich niechęć. Z drugiej strony będąc samotnym, pojawiają się demony, które próbują nas zniszczyć.
Nie ma tu faktów.Nie ma tu czegoś, co próbuje nas nauczyć. Jest to bardziej obraz jak to wygląda. To tak jakby chora osoba zabrała nas do swojego świata, który przypomina nasz, ale jest też kurtyna iluzji, która przeplata się z prawdziwym obrazem. Jest to na pewno niesamowita przygoda, jednak przerażająca biorąc pod uwagę, że ludzie dotknięci schizofrenią muszą się mierzyć z takimi rzeczami na co dzień.
Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać.
Czy było ciekawe? Tak
Czy było trudne? Chwilami myślałam, że "Dziady" są proste i chyba obecnie nic mnie nie zagnie. Przegrzanie mózgu gwarantowane.Ciężko otworzyć swój własny umysł, aby dopasować go do zgoła innego niż nasze.
Na pewno jest to droga do zrozumienia takich osób, a dla samych chorych może być wsparciem w okresie odczuwanej samotności.
Black clare
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)