Diabeł zza okna przekazywany jest nam z perspektywy głównej bohaterki, czyli Asi, która spędza wakacje na wsi u dziadków i to właśnie tam rozgrywała się akcja. Przyznam, że czasem naprawdę miło przeczytać coś ulokowanego na Polskiej wsi, zwłaszcza, iż w tych małych społecznościach legendy rosną jak grzyby po deszczu, a plotki roznoszą się z prędkością światła. Kwestia bohaterów nie jest zbyt rozbudowana, można powiedzieć, że jest dosyć uproszczona, głównie ze względu na objętość tej książki, która mocno ogranicza możliwości.
Największe wrażenie i tak zrobiła na mnie okładka, wydaje się być niezwykle szczegółowa, jednak po przyjrzeniu się bliżej widać wiele uproszczeń, no i co śmieszniejsze – zaraz nad tytułem widzę Yodę, to albo zbieg okoliczności, albo ja to źle interpretuję.
Reasumując, była to z pewnością dosyć interesująca przygoda, miły przerywnik od czegoś nieco bardziej zaawansowanego. Przyjemna w odbiorze, choć jak dla mnie trochę okrojona, nie sposób się przywiązać do bohaterów, czy porządnie wkręcić w historię, bo najzwyczajniej w świecie, zanim to nastąpi książka i historia dobiega końca. Jednak odpowiada mi styl Anny Musiałowicz i chętnie przeczytam coś jeszcze spod jej pióra, bo z pewnością ma spory potencjał i ma szansę na COŚ więcej, coś bardziej rozbudowanego, do czego będzie można się przywiązać i wkręcić.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)