"Najjaśniejsze gwiazdy spalają się najszybciej, musimy je więc kochać, dopóki możemy."
Karina Fisher ma dwadzieścia lat, pracę, którą naprawdę lubi i własny mały domek, na który sama zapracowała. To brzmi przyjemnie i dosyć imponująco. To dosyć interesująca postać, choć raczej niezbyt się wyróżniała – spokojna, zapobiegawcza i nawet miła, w pracy oczywiście jak najbardziej profesjonalna – jest masażystką. Ogólnie lubiłam ją, choć momentami była trochę naiwna. Ona i jej brat bliźniak Austin nie mieli wybitnie dobrego dzieciństwa, spędzali je w kolejnych i kolejnych bazach wojskowych i obiecując sobie różne rzeczy. Lubiłam ją, ale nie wyróżniała się jakoś wybitnie, jak już wspominałam, autorka chyba nie miała jakiegoś konkretnego planu na jej postać i Karina była mocno mdła i jakby stłamszona. Brakowało mi w niej charakterności i charyzmy.
Kael Martin ma ponad dwadzieścia lat i pojawia się w świecie Kariny dosyć niespodziewanie, to żołnierz, który wiele przeżył w swoim nie tak długim życiu. Jest bardzo skryty, skrzywdzony i złakniony spokoju. Nie mówi zbyt wiele, ale za to sporo ukrywał i tłumił w sobie. Warto też wspomnieć o tym, iż to czarnoskóra postać, która w pewnym momencie spotyka się z rasizmem. Mam mieszane uczucia co do niego, wkurzało mnie to jego panoszenie się po życiu Kariny, zatajał wiele istotnych faktów, po prostu nie był zbyt w porządku.
"Czy to nie zabawne, że ludzie wiecznie domagają się prawdy, chociaż większość nie potrafi jej znieść?"
Warto też powiedzieć parę słów o Austinie, który jest bliźniakiem Kariny, ale nie łączy ich ta specyficzna więź, jednak mimo wszystko są dosyć blisko. Austin nie zaskarbił sobie mojej sympatii, wydawał mi się mocno fałszywy i dziwny. Nie myliłam się co do niego i okazało się, że bohaterowie tej książki mają niemały problem z kłamstwami.
Prawdę mówiąc, nie jestem do końca pewna co do fabuły tej książki, o czym konkretnie opowiada? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, czy chodzi o niezbyt udaną miłość, czy o co… To trochę frustrujące, bo przyznam, że nie wiem co mam myśleć. Anna Todd chyba nie do końca wiedziała, czego chce od tej powieści – motyw baz wojskowych, ucieczki od takiego życia. The Brightest Stars to dosyć interesująca i wciągająca książka, ale opiera się głównie na relacji Kariny i Kaela, no i oczywiście tajemnicach, które są przeplatane kłamstwami. Mimo wszystko książka wzbudzała we mnie sporo emocji, ciekawił mnie kierunek, w którym zmierzała relacja głównych bohaterów – rozwijało się to powolnie, ale potem było dosyć wybuchowo. Trochę szkoda, że autorka niezbyt rozwinęła kwestię konfliktu Fisher (ojciec Kariny i Austina) – Martin, jednak mamy jeszcze drugi tom, który może rozwieje wątpliwości. Kolejnym niezbyt przychylnym spostrzeżeniem są dziwne przeskoki między rozdziałami, czasem musiałam się naprawdę zastanowić czy czegoś nie przeoczyłam. Autorka ma przyjemne i lekkie pióro, niezbyt wymagające i język również nie jest trudny.
Okładka jest naprawdę ładna i dosyć minimalistyczna, ale nie do końca mi pasuje fakt, iż jest błyszcząca… A drugi tom ma matową oprawę.
Reasumując, historia Kariny i Kaela jest dosyć interesująca i wciąga pod pewnymi aspektami, nawet mi się podobała, ale szału nie było, zaliczyłabym ją do średniaków, które da się przeczytać i jest miło, aczkolwiek nie ma tu nic, co by mnie skusiło do ponownego sięgnięcia. Jestem ciekawa, co autorka przygotowała w drugim tomie, bo pierwszy zakończył się w dosyć interesującym momencie. Polecam się zapoznać samemu, bo każdy ma przecież ma swój unikatowy gust i być może wy odniesiecie inne wrażenia odnośnie tej książki.
Pozdrawiam, Sara ❤
Prawdę mówiąc, nie jestem do końca pewna co do fabuły tej książki, o czym konkretnie opowiada? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, czy chodzi o niezbyt udaną miłość, czy o co… To trochę frustrujące, bo przyznam, że nie wiem co mam myśleć. Anna Todd chyba nie do końca wiedziała, czego chce od tej powieści – motyw baz wojskowych, ucieczki od takiego życia. The Brightest Stars to dosyć interesująca i wciągająca książka, ale opiera się głównie na relacji Kariny i Kaela, no i oczywiście tajemnicach, które są przeplatane kłamstwami. Mimo wszystko książka wzbudzała we mnie sporo emocji, ciekawił mnie kierunek, w którym zmierzała relacja głównych bohaterów – rozwijało się to powolnie, ale potem było dosyć wybuchowo. Trochę szkoda, że autorka niezbyt rozwinęła kwestię konfliktu Fisher (ojciec Kariny i Austina) – Martin, jednak mamy jeszcze drugi tom, który może rozwieje wątpliwości. Kolejnym niezbyt przychylnym spostrzeżeniem są dziwne przeskoki między rozdziałami, czasem musiałam się naprawdę zastanowić czy czegoś nie przeoczyłam. Autorka ma przyjemne i lekkie pióro, niezbyt wymagające i język również nie jest trudny.
"Żądałam prawdy, ale kurczowo trzymałam się kłamstw. Przydawały się, gdy człowiek chciał się ochronić przed prawdą..."
Okładka jest naprawdę ładna i dosyć minimalistyczna, ale nie do końca mi pasuje fakt, iż jest błyszcząca… A drugi tom ma matową oprawę.
Reasumując, historia Kariny i Kaela jest dosyć interesująca i wciąga pod pewnymi aspektami, nawet mi się podobała, ale szału nie było, zaliczyłabym ją do średniaków, które da się przeczytać i jest miło, aczkolwiek nie ma tu nic, co by mnie skusiło do ponownego sięgnięcia. Jestem ciekawa, co autorka przygotowała w drugim tomie, bo pierwszy zakończył się w dosyć interesującym momencie. Polecam się zapoznać samemu, bo każdy ma przecież ma swój unikatowy gust i być może wy odniesiecie inne wrażenia odnośnie tej książki.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)