Przyznam, że rzuciła mi się ta książka w oczy, gdy zalała instagrama – nie tylko pochlebne recenzje zwróciły moją uwagę, choć przyznam, że i to zrobiło na mnie spore wrażenie, ale także piękna i dosyć unikatowa okładka."Myślę o jej dłoniach obejmujących moją twarz, kiedy mówiła, że jestem piękna. Nie wiem, dlaczego fakt, że usłyszałam to właśnie od niej, jest dla mnie taki ważny. Nie jestem też pewna, dlaczego powiedziała te słowa z tak wielką pasją, jakby desperacko chciała, żebym jej uwierzyła."
Caro Kerber Murphy to prawie zwykła siedemnastolatka – z pewnością interesująca i nie tak zwykła jak może się wydawać. Caro nie jest zbyt popularna, a w zasadzie to jest praktycznie niewidoczna, ma tylko Keiko i Gabrielę. Ta dziewczyna to niewątpliwie jedna z bardziej inteligentnych postaci w tej książce, jej nietypowe zainteresowania budzą w sumie podziw. Co więcej, polubiłam tę bohaterkę, choć momentami bardzo mnie drażniła, to wyjątkowa dziewczyna – cicha, mądra i świetna przyjaciółka, dopóki woda sodowa nie uderza jej do głowy, wówczas na wierzch wychodzi egoizm, lekki egocentryzm i w pewnym sensie ślepota na problemy jej bliskich. Jestem też pewna, że dotyka ją FOMO, czyli Fear of missing out, który dotyka wiele osób, które nie chcą niczego przeoczyć. To całkiem zwykła nastolatka, którą dotykają całkiem powszechne problemy, które składają się na Caro Kerber Murphy, którą po prostu polubiłam.
Oprócz Caro, mamy jeszcze jej crusha Harukiego Ito, który (oczywiście) jest ciachem, dosyć inteligentnym i pożądanym. Nie ukrywam, że nie był moją ulubioną postacią, trochę mnie drażnił, choć po bliższym poznaniu trochę zyskiwał w oczach. To byłoby na tyle w kwestii Harukiego, teraz skupię się na Keiko, która była świetną przyjaciółką, dosyć wyrozumiałą i przede wszystkim lojalną, lubiłam ją i jej szczerość. Warto też wspomnieć o Gabrieli, która jest ładna, należy do grupy cheerleaderskiej i lubi makijaż (prowadzi profil na IG i ma całkiem niezłe grono obserwujących) i ma chłopaka… To w sumie na tyle, ona jakoś bardzo nie zaskarbiła sobie mojej sympatii, ona była bardziej postronną postacią, niezbyt urozmaiconą w sumie.
Nie będę ukrywała, że czytając opinie czy ogólnie patrząc na okładkę, czy opis byłam pewna, iż to zwykła i kompletnie przeciętna – no i cóż, myliłam się… Ta książka porusza wiele tematów, zawiera motyw LGBTQ+ w wielu aspektach, ciekawie ukazuje problemy nastolatków i pierwszych miłostek. Bohaterowie są naprawdę barwni, z pewnością nieidealni, główna bohaterka pochodzi z interesującej rodziny tej samej płci i zostało to ukazane naprawdę świetnie i szczerze. Autorka ma bez wątpienia przyjemne pióro, dosyć lekkie i sprawnie prowadzone – językowo też nie jest zbyt wymagająco, choć Laura Steven urozmaiciła treść „naukowym bełkotem” i niemieckimi wstawkami (bo jeden z ojców Caro pochodzi z Austrii). Ta książka zaskakuje pod wieloma względami.
Kwestia okładki pozostaje dla mnie dosyć oczywista – cudna i estetyczna, z pewnością dosyć charakterystyczna i interesująca kolorystycznie, zwłaszcza ten rose gold na grzbiecie, róży i mniejszych elementach.
Reasumując, to nie jest zwykła młodzieżówka z elementem romansu, a opowieść o sile przyjaźni, miłości, która przychodzi znienacka i z miejsca, z którego kompletnie się nie spodziewamy. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będzie do mnie przemawiała, wyjaśnia nastoletnie bolączki, które już mnie nie dotyczą, lecz jest to tak dobrze ukazane, iż z łatwością można się wczuć. To dosyć życiowa książka pod przykrywką powieści dla nieco młodszych ode mnie odbiorców. Jednak! Czuję, że i tym starszym zagnieździ się w serduchu, szczerze polecam – to zabawna, przyjemna i zaskakująca powieść.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)