"Chyba przyszedł czas, bym wzięła się w garść. Nie mogłam przecież użalać się na sobą w nieskończoność. On nie był tego wart – wmawiałam to sobie każdego dnia..."Pierwszy tom był literackim coming outem K.N. Haner, która w końcu zdecydowała się wydać pod własnym nazwiskiem. Przyznam, że Skandal nie był zły, więc byłam ciekawa, jak autorka ugryzie kwestię kontynuacji.
Julia Widawska całkiem niedawno wywołała niemały skandal, od którego stara się za wszelką cenę odciąć. Jest mocno zraniona, ale i uświadomiona w kwestii swoich atutów, nieco schudła i w końcu pokochała swoje ciało. Nie ukrywam, że nie darzę jej jakąś wielką sympatią, ale fajnie, iż autorka ją wyciągnęła z uległej i posłusznej dziury, Julia nabiera w pewnym sensie odwagi i zaczęła otwarcie mówić, czego chce, a co jej nie odpowiada. Jednak w dalszym ciągu nie wydaje mi się zbyt profesjonalna, widać, że łatwo można zawrócić jej w głowie… W tym tomie jest dosyć rozwiązła i choć popieram fakt, iż zaspokaja swoje potrzeby, to jednak jakieś zasady trzeba mieć, a to, co działo się w Femme Fatale, było momentami… Dziwne, może nawet trochę niesmaczne.
W tym tomie mamy dwóch przystojnych, wpływowych facetów, który byli lub są przełożonymi Julii i prędzej czy później nabierają na nią ochoty – co jest po prostu mało prawdopodobne. Zacznę od Jamesa, który pojawia się znienacka – był nieco irytujący i zaborczy, niezbyt mi się podobało to, jak bawił się uczuciami Julii i nie dał jej przestrzeni do uporania się z przeszłością. Drugim facetem jest Gaspard – właściciel dobrze prosperującej firmy, otwarty na nowe znajomości francuz. To singiel, dosyć szarmancki i intrygujący. No i tu pojawia się, ale… Jest niesamowicie rozwiązły i chyba niezbyt fair wobec swojego przyjaciela. Jego akurat w miarę lubiła, ale kurde… Jakieś zasady przyzwoitości naprawdę mógłby mieć…
Fabularnie ta książka kręci się w większości wokół otwarcia hotelu… Aczkolwiek reszta opiera się na seksie, dramatach i seksie, w dodatku z oboma facetami w krótkim odstępie czasu… Tak, to literatura erotyczna i w sumie nie powinnam się o to spinać, ale jakoś wobec tego czuję niesmak. Ogólnie Femme Fatale bardziej przypadła mi do gustu niż Skandal, mam wrażenie, że bohaterowie nabrali trochę więcej barw, są co prawda trochę irytujący i rozwięźli, ale dało się ich nawet lubić. Kwestia językowa jest dosyć prosta, bo autorka używa lekkiego i niezbyt wymagającego języka, ponadto ma przyjemne pióro, które bardzo lubię. Muszę jednak przyznać pewnej osobie z instagrama, której nicku nie pamiętam, rację co do określenia Femme Fatale – Julia nie bardzo pasuje do tego określenia, zatem tytuł trochę nie pasuje, ale można nieco przymknąć oko. To dosyć dynamiczna książka, ze skomplikowanymi relacjami i naprawdę zaskakującym zakończeniem, momentami była zabawna i przyznam, że jestem ciekawa, jak się rozwinie akcja.
Okładka jest naprawdę interesująca, podoba mi się – nie ma wielu szczegółów, monochromatyczna z wyszczególnionym intensywnym kolorem czerwonym.
Reasumując, czytało mi się naprawdę dobrze, momentami byłam jednak nieco poirytowana zachowaniami bohaterów, ale suma summarum zaciekawiła mnie ich historia. Autorka ma przyjemne i przystępne pióro, używa też niewymagającego języka. Wychodzi na to, że największą sympatię zdobył Gaspard, który był dosyć specyficzny. Mam sentyment do autorki i podobał mi się ten tom zdecydowanie bardziej niż poprzedni, choć Skandal nie był zły, jednak gdy emocje opadły czuję pewien zawód.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)