Tytuł: Wiosna Autor: Ali Smith Wydawnictwo: W.A.B. Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski Liczba stron: 320 Ocena:9/10
Och, to ostatnie pytanie jest diabelnie przygnębiające - stwierdziła Brit. - Kto wymyślił tę grę?
Ja. I właśnie przez to ostatnie pytanie gra ma w nazwie słowo "szczęśliwy".
Co jest szczęśliwego w tym, że ma się ulubiony rodzaj śmierci?
Jeśli pani nie wie, ile ma szczęścia, mogąc w ogóle omawiać szansę wyboru - rzekła dziewczynka - to powiem tylko, że ma pani naprawdę dużo, dużo szczęścia.
Wiosna jest trzecim tomem w cyklu pór roku. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Książka nie sprawia wrażenia jakby była o czymś. Okładka wygląda lekko i jednocześnie ukazuje efemeryczność tej pięknej pory roku, która nadeszła.
Po pierwszych stronach nie sądziłam, że pozycja może być o niczym i to tak niesamowicie napisana, że będę po jej lekturze chciała iść się usiąść na stacji kolejowej tylko po to, żeby pobyć, a niekoniecznie dokądś zmierzać.
Richard, Brit, Florence, Paddy, needy, Shakespeare, Josh, Charlie Chaplin, Katherine Mansfield, Rilke i żywopłoty. Wszystkie postacie są wszechobecne w powieści, a z drugiej strony nie do końca umiem powiedzieć, kto był tutaj istotny, kto był głównym bohaterem. Czułam się trochę jakbym śledziła czyjeś życia, ale były one zaledwie ułamkiem w moim własnym. Obserwacje kiedyś musiały się zakończyć, trzeba było zmienić obiekt i żyć dalej.
Brit jest strażniczką w brytyjskim SOC-u i coraz bardziej zaczyna zatracać siebie na rzecz pracy. Pewnego dnia spotyka dziewczynkę, która zabiera ją w podróż, która nie ma dla niej żadnego znaczenia, ale dzięki niej czuje się po raz pierwszy od dawna naprawdę szczęśliwa. Przez zbieg okoliczności spotykają Richarda, który szuka miejsca w którym mógłby wysłać pozdrowienia swojej zmarłej przyjaciółce.
Niesamowite sploty wypadków powodują zetknięcie się ze sobą wielu żyć, które nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Słowo zbyt jest tutaj jak najbardziej celowe, ponieważ podczas spontanicznej wycieczki do Szkocji ludzie zupełnie sobie obcy odkrywają, że mają więcej wspólnego, a ich życia są ze sobą bardziej połączone, niż można byłoby podejrzewać na pierwszy rzut oka.
Wiosna kojarzy mi się z czymś szczęśliwym, pobudką do życia, a czytając odczuwałam smutek, nostalgię. Całość wywołała we mnie chęć melancholicznego myślenia i pisania, choć niekoniecznie recenzji.
Książka jest takim zlepkiem wszystkiego bez ładu i składu, trochę jakby autorka pisała to, o czym akurat myślała, bez jednoczesnego zastanawiania się, czy ma to logiczny sens. I wiecie? Wyszło fantastycznie.
Przerażające było na początku brak wyraźnych rozgraniczeń dialogowych. Nie dało się przez to pochłaniać stron. Trzeba się było nimi delektować i to w pełnym skupieniu. Gdy na chwilę się zamyśliłam i wróciłam do przerwanego wątku zdałam sobie sprawę, że już nie rozumiem, co się dzieje.
Czasem narzekam na brak jakiejkolwiek fabuły i zdążania dokądkolwiek, ale dzięki tej pozycji zrozumiałam, że nie chodzi o prowadzenie historii, albo brak jakiegokolwiek celu, a o sposób pisania. Ali Smith wykazała duży kunszt literacki, który sprawił, że połączone strzępy żyć innych ludzi łączą się i do tego wyglądają niesamowicie.
Z drugiej strony mam wrażenie, że to co piszę jest jedną wielką breją. Zastanawiam się czy Zima jest bardziej przygnębiająca niż Wiosna.
Jeśli lubicie nietuzinkowe książki, to polecam zapoznać się z nią osobiście. No i czekamy na Lato 🌺
(W kwietniu trochę lata i zimy łączy się ze sobą, co możemy przyznać patrząc na pogodę za oknem. Mimo że recenzja na pewno pojawi się później, (a wiem to na pewno, ponieważ jest już końcówka miesiąca w którym chciałam ją wstawić) to zdjęcie było robione jeszcze w nim żeby chociaż tak można było odczuć odpowiedni klimat)
Pozdrawiam w nieco wietrznym kwietniu dniu ludzi w (miejmy nadzieję) ciepłym maju, Klaudia 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)