"Ale prawda jest taka, że miłość jest równie przypadkowa, jak i zaplanowana, równie piękna, jak i katastrofalna."Muszę przyznać, że trochę zwlekałam z przeczytaniem „Korony”, to co prawda zakończenie historii Evelyn, a nie Maxona i Americi, ale jednak jakoś ciężko było mi się za nią zabrać.
Główną bohaterką jest oczywiście Eadlyn Schreave, którą doskonale powinniśmy znać z „Następczyni”, jednak „Korona” ukazuje nam ją w jeszcze lepszym świetle. To postać, która na każdym kroku stara się podkreślić swoją niezależność i indywidualność, to inteligentna młoda kobieta – raczej powściągliwa jeśli chodzi o okazywanie uczuć. W przyszłości ma objąć tron i w sumie w tym tomie możemy to prawie na bieżąco śledzić, aczkolwiek osiemnastolatka uważa tę funkcję jako brzemię, jednak jak na silną młodą kobietę przystało, godzi się ze swoim przeznaczeniem. Lubiłam ją, była uparta, zorganizowana i szczera, może trochę przytłoczona, ale ostatecznie jej postawa mi zaimponowała.
"Może to nie pierwsze pocałunki powinny być takie szczególne, tylko ostatnie."
Pozostałymi postaciami są, jak można się domyślić kandydatami, którzy w dalszym ciągu biorą udział w Selekcji oraz rodzina Królewska. Zacznijmy może od Króla i Królowej – tu oczywiście mam na myśli Americę i Maxona, u nich sporo się dzieje, jednak są uroczy, inteligentni i wyrozumiali – uwielbiałam ich. Potem mamy rodzeństwo Eady – Kadena, Ostena i oczywiście Ahrena – dwóch pierwszych (14 i 10 lat) nie byli jakoś szczególnie ukazani, ale to trochę zrozumiałe, bo to poboczne postacie, w kwestii Ahrena – jest bratem bliźniakiem, który za punkt honoru obrał sobie zaskakiwanie. Na koniec zostawiłam sobie kandydatów, wśród nich dzieje się naprawdę sporo i wiadomo, że niektórych musimy pożegnać. Skupię się głównie na Kile’u, który w sumie był faworytem – inteligentny i w sumie techniczny, lubiłam go. Potem Henri, który był uroczy i bardzo miły, ale bariera językowa jest z pewnością męcząca. Erik co prawda nie jest kandydatem, ale odegrał ogromną rolę – był tłumaczem, świetnym przyjacielem i kimś na kogo warto zwrócić uwagę.
"Czasem trudno jest być uczciwym wobec samego siebie, prawda?"
Fabularnie nie jest to coś wybitnie świeżego, bo wiadomo, że Rywalki przetarły szlak reszcie serii i wyrobiły nam pewną opinię na temat książek w klimatach royal. Mimo to czytało się ją naprawdę sprawnie i przyjemnie – to lekka książka z całkiem miłą historią. Nie ukrywam, że bardzo przypadły mi do gustu książki Kiery Cass i „Korona” również mnie nie zawiodła – autorka sprawnie operuje piórem i używa raczej niewymagającego języka. To z pewnością trochę inna książka aniżeli poprzednie, Kiera Cass postawiła na zwrot akcji, którego byśmy się nie spodziewali. Kwestia bohaterów wydaje mi się dosyć prosta, są barwni, autentyczni i momentami też zabawni. Trzeba też przyznać, że uroczych sytuacji nie brakuje. Co więcej – to dynamiczna powieść, sporo się tu dzieje, ale bez obaw nie sposób się zgubić, ale warto się skupić.
Okładka przypadła mi do gustu, choć przyznaję, że bardziej podobała mi się oprawa Następczyni. Jednak to ma naprawdę przyjemną kolorystykę i z pewnością przyciąga wzrok.
"Znalezienie księcia może wymagać pocałowania mnóstwa żab."
Reasumując, historia Eadlyn okazała się równie przyjemna, jak jej rodziców – nie można jej odmówić dynamiki i zwrotów akcji, które z pewnością zaskoczą czytelnika. Językowo jest naprawdę lekka – nic wymagającego czy zaskakującego, a wszystko napisane przyjemnym piórem. Trochę żałuję, że tak zwlekałam z przeczytaniem – po pierwsze na pewno bardziej by mi się spodobała, teraz była okej, ale bez fajerwerków, po drugie warto było dokończyć tę historię – niewymagająca i przyjemna lektura i idealny przerywnik od czegoś bardziej zajmującego. Jestem skłonna polecić tę, jak i poprzednie książki – są urocze, pełne odwagi i miłości, która nie jest łatwa, lecz z pewnością warta wysiłku. Szczerze polecam, czytało mi się naprawdę dobrze.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)