Tytuł: Wyspa Kociej Mgły Autor: Agnieszka Zamojska Ilustracje: Joanna Gandziarska Sułecka Wydawnictwo: AlterNatywne Liczba stron: 163 Ocena:5/10
Lęk, przerażenie i to ciągłe myślenie tylko o sobie czyni badanych istotami iście obłąkanymi.
Literatura dziecięca nie jest czymś, co często gości na naszej stronie. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że dorośli rzadko kiedy sięgają po podobne pozycje (jeśli oczywiście nie zajmują się złaknionymi kolejnych historii i wrażeń książkolubnymi dzieci). Są jednak tytuły, które wyglądają na tyle niepozornie, że nie jesteśmy w stanie określić do kogo właściwie jest skierowany. Czy to z lekka zwodnicze? Być może, ale blurb wyraźnie informuje nas, że jest to baśń nie tylko dla dzieci, a podobno właśnie takie są najlepsze - takie, którymi można cieszyć się z całą rodziną.
Tytułowa Wyspa Kociej Mgły to miejsce gdzieś na Mlecznym Oceanie. Każdy Kotofag marzy o tym, żeby się tam znaleźć. Nie można żadnemu z nich się dziwić, skoro na terenie wyspy znajdują się drzewa z których wyrastają kłębki wełny.
Pinio, Pusio i Lucia to trzy koty, a raczej Kotofagi, które wyruszają w poszukiwaniu magicznych artefaktów po tym jak ich opiekun klanu odchodzi do Skał Wytchnienia, (co jest swoją drogą bardzo subtelną nazwą na dokonanie żywota).
Ciekawe zastosowanie kotów jako bohaterów jest dużym plusem tej baśni. Podobnie jak ogromne pokłady wyobraźni autorki, która stworzyła krainę pełną różnorodnych światów i postaci. Biorąc pod uwagę grupę docelową, to dobrym pomysłem było dodanie słowniczka informacyjnego dotyczącego różnych przedmiotów, czy też plemion.
Piękne kolorowe ilustracje dopełniły obrazu całości i były po prostu urocze.
Uważam jak najbardziej, że jest to książeczka, która na kilka wieczorów umili pociechom czas, jednak mam wątpliwości dla jakiej grupy wiekowej dzieci jest ona kierowana. Z jednej strony czyta się to lekko, przyjemnie i ma to jakiś morał, daje do myślenia, a z drugiej strony? No, właśnie... Nawał bohaterów, miejsc, nazw i wątków mogą być trudne w odbiorze dla tych najmłodszych. Nie są to zupełnie najprostsze treści i nie jestem pewna czy dzieci skupiłyby się na chociażby długość rozdziału i jeszcze coś z tego zapamiętały.
Do tego pojawiają się słowa jak np. paradoks, częstotliwość, które ciężko wytłumaczyć komuś, kto ma kilka lat i za chwilę powinien smacznie spać.
Uproszczonych kontemplacji filozoficznych jest cała masa i poruszają one ważne w życiu każdego człowieka tematy , ale ponownie pytam - dla jakiego przedziału wiekowego jest ten tytuł? Bardziej mi to przypomina jakąś bajkę terapeutyczną dla dorosłych, albo młodzieży. Jeśli mielibyśmy zgłębiać z dzieckiem do dziesiątego roku życia podobne filozoficzne rozważania, to nie zdziwiłabym się, gdyby w wieku nastoletnim czytało Ciorana czy Nietzschego.
Nie twierdzę, że nie warto zapoznawać od najmłodszych lat z trudniejszymi treściami, jednak myślę, że z perspektywy i dziecka, i rodzica, wybranie lżejszej literatury np. na dobranoc, gdzie mamy misia Kubusia, który wybiera się na podwieczorek do swoich wesołych przyjaciół będzie ciekawsze.
Chciałabym, aby nie brzmiało to jakby pozycja mi się nie podobała, bo sam pomysł i przekaz to duży plus, ale no wykonanie (biorąc pod uwagę odbiorców w postaci dzieci) to raczej ciężki kaliber.
A Wy jak podchodzicie do podobnych pozycji?
Pozdrawiam, Klaudia 🙋
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)