"- Wiesz, co przekonuje mężczyznę do działania? - pytam rozbawiony.Spogląda na mnie z ukosa, nie rozumiejąc.- Inny mężczyzna."
Nie będę ukrywała swojej ekscytacji, bo po przeczytaniu „Sekretu Bóstwa Ptaków” szczerze chciałam przeczytać… Pochłonąć „Barmana Okrytego Piórami”, głównie dlatego, że autorka uraczyła nas piekielnie ciekawym zakończeniem, które pozostawiło ogromny niedosyt. Przejdźmy jednak do konkretów.
Główną bohaterką jest oczywiście Wendy Cinna, młoda dziewczyna, której życie nie toczyło się zbyt dobrze, jednak dzięki wizji może wszystko zmienić i sprawić, że nabierze nowych barw. Jednak udało się nam ją troszkę poznać i w sumie jakoś wybitnie mnie to nie zdziwiło, że w kryzysowej sytuacji spanikowała… No i w tym momencie po części zaprzepaściła swoją szansę na „normalne” życie. Wendy jednak słynie ze swojego uporu i nie odpuszcza; nie ukrywam, że bardzo ją lubiłam – charakterna, dosyć zabawna i o wiele silniejsza niż może się wydawać. Co więcej, nie brak jej lojalności i sprytu, a od pierwszego tomu wydoroślała i z pewnością obrała swój cel.
Choć bym chciała wspomnieć o wszystkich istotnych postaciach, to nie mogę, dlatego skupię się w głównej mierze na Victorze – barmanie, którego losy miały potoczyć się nieco inaczej, gdyby nie fakt, iż Wendy stchórzyła. Victora Halleybera poznaliśmy jako delikatnie szalonego z rozpaczy, jednak w tym tomie… Staje się oziębły, władczy i w sumie nadal trochę szalony, tyle że z zupełnie innego powodu. Nie ukrywam, że momentami nieco mnie drażnił – dalej był gburowaty i specyficzny. Victor to z pewnością ewenement – pierwszy mężczyzna obdarzony darem Bóstwa Ptaków. Nie można mu również odmówić sprytu, choć trzeba przyznać, że Wendy i tak zawsze była dwa kroki przed nim.
Jeśli chodzi o fabułę, to powielę swoje zdanie z Sekretu Bóstwa Ptaków – jest bardzo oryginalna, motyw restauracji nie trafia mi się zbyt często, zwłaszcza jeśli głównie się na tym skupiamy. W „Barmanie Okrytym Piórami” znajduje się romans, jednak mogę powiedzieć, że fantastyka zdecydowanie przyćmiewa resztę. To z pewnością dosyć zagmatwana powieść, ale za to bardzo wciągająca. Co więcej, nie brak tu dynamiki, serio… Bardzo dużo się dzieje i to czasem niezbyt po naszej, czy po Wendy myśli. Mimi Noxa ma naprawdę interesujące pióro- przyjemne, zdecydowane i z pewnością skupione na rozwoju. Językowo jest bardzo przystępnie, nic wymagającego. Autorka naprawdę nieźle wykreowała bohaterów – byli barwni, ambitni i odważni, no i autentyczni na tyle, że można było przeżywać tę historię zupełnie tak, jakbyśmy tam byli.
Kwestia okładki jest dla mnie niebywale prosta, głównie dlatego, że jest naprawdę ładna i dopracowana – dosyć szczegółowa, intensywna i doskonale wpasowuje się w klimat i styl tomu pierwszego, ach i oczywiście nie można odmówić naprawdę ładnej kolorystyki.
Reasumując, „Barman Okryty Piórami” był intensywną i wciągającą lekturą, nie mogłam się od niej oderwać, dopóki nie dokończyłam choćby jednego rozdziału… Ewentualnie trzech. Autorka naprawdę świetnie sobie to wszystko wymyśliła, no i nie można jej odmówić dobrego pióra. Pozostało mi na sam koniec polecić tę książkę – wciąga, jest emocjonująca i wręcz nie sposób się oderwać. Jestem też ciekawa innych książek autorki, a na końcu „Barmana Okrytego Piórami” jest wzmianka o historii Pana C., zatem będzie się działo.
Pozdrawiam, Sara ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)