Tytuł: Ludzie z kości Autor: Paula Lichtarowicz Tłumaczenie: Xenia Wiśniewska Wydawnictwo: Insignis Liczba stron: 464 Ocena:8/10
-Zapewne serce już bije?
-Na świecie będą biły inne serca.
Na początku było słowo. Nie... chwila... a nie chaos? A więc na początku był chaos. Oba wyrażenia jak najbardziej pasują do omawianej dzisiaj pozycji, czyli Ludzi z kości. Po pierwszych stronach czułam zagubienie, w dalszej części żal i jeszcze więcej żalu. Brzmi obiecująco, prawda?
Magdalena marzy o karierze lekarskiej. Wie, że w obecnych czasach jest to możliwe. Nie próżnuje i skupia się na swoich celach, ku niezadowoleniu matki, która najchętniej wydałaby ją za mąż.
Niespodziewany wypadek, niechciane małżeństwo, odizolowanie od rodziny i nadciągająca wojna niszczą sielankę młodości spędzonej w rodzinnym domu, podobnie jak dorosłość spopiela nasze dzieciństwo, pozostawiając tylko kadry opatrzone nostalgią.
Pierwsze strony wydają się napisanie dziwnie. Jakby ktoś wrzucił nas do gąszczu i kazał go rozplątać. Na szczęście wraz z przewracaniem kolejnych kartek, wszystko staje się coraz bardziej czytelne.
Lena jest postacią twardo stąpającą po ziemi. Nie należy do romantyczek. Skupiona jest na swoich celach i prostą linią do nich zmierza. Oczywiście życie nie jest tak proste jakby się chciało i rzuca dziewczynie pod nogi sporo kłód, które wszystko komplikują.
Poruszane kwestie nieszczęśliwego małżeństwa, niechcianej ciąży i szybkiego przeskoku z dzieciństwa do dorosłości nie są rzadkością zarówno w świecie fikcji, jak i w naszej codzienności. Temat jest aktualny nieważne w jakich czasach byśmy się nie znaleźli. Może dlatego tak trudno jest znieść wszystko to, co spotyka naszą bohaterkę. Chciałoby się powiedzieć jeśli takie rzeczy dzieją się na co dzień, to dajmy Magdalenie przynajmniej w książce studiować medycynę w Krakowie. Historia jest jednak brutalna i nie zważa na nasz żal. Nie ma się co dziwić, gdy inspirowana jest perypetiami rodziny autorki.
Jest tu dużo wojny, której nie znamy z ekranów, pełnej wybuchów, a bardziej spokojnej codzienności w której obecny jest głód, zimno, śmierć i obojętność na cierpienie ludzi. Jednak aby nie było tak mrocznie - są też duże pokłady dobroci, wiary i pomocy sobie nawzajem. Potrzeba przetrwania za wszelką cenę, która nie przysłoniła człowieczeństwa. Jest też odrobina miłości, a przynajmniej bliskości, która daje nadzieję nawet w najgorszych okresach.
Gdy wyobrażam sobie to, co dzieje się na kolejnych stronach, widzę szarość, zmęczonych ludzi, odchodzący ze ścian tynk, brud i starość, czyli to, czego nie widzę podczas czytania chociażby powieści romantycznych. Uważam, że umiejętność pisania tak, aby czytelnik nie tylko rozumiał treść, ale również widział przedstawiony obraz, musi być bardzo dobra. Dlatego też przy czytaniu spędziłam miłe chwile, choć sama treść nie należy do najradośniejszych.
Uwielbiam kolory, szczęśliwe historie, dużo naukowych faktów, ale dzisiaj lubię też szarość i smutek, i to jest okej. Polecam jak najbardziej!
Klaudia ❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)