wtorek, 23 lipca 2024

"To lato będzie inne" Carley Fortune

  



Tytuł: To lato będzie inne Autor: Carley Fortune Tłumaczenie: Xenia Wiśniewska Wydawnictwo: Insignis Liczba stron: 408 Ocena:6/10

"Żyj swoim życiem dla siebie, dla nikogo innego", brzmiała jedna z maksym życiowych mojej ciotki. Ale jeśli nie jesteś pewna, czego chcesz? Albo jak wygląda życie w pełni?

Mimo że życie jest pełne niespodzianek, a każda sekunda może przynieść coś nowego, to przeważnie najciekawsze ze wspomnień mamy właśnie z lata. Może dlatego, że wtedy z ochotą wychodzimy ze swojej strefy komfortu i wyruszamy do nieodkrytych przez nas miejsc, poznajemy nowych ludzi? Po latach większość z tych wspomnień to migawki, które przypominając nam o tym co było, wywołują nostalgię.

Lucy wyrusza na Wyspę Księcia Edwarda na zaproszenie Bridget. Pierwszego dnia spotyka fascynującego mężczyznę z którym kończy w łóżku, a kolejnego zdaje sobie sprawę, że bardzo wnikliwie zapoznała się z bratem najlepszej przyjaciółki. Cztery lata później wraca na wyspę, żeby tę samą kobietę wspierać podczas ogromnego kryzysu tuż przed jej ślubem. Bridget jednak nie jest jedyną osobą, którą targają rozterki, a obecność Felixa nie pomaga Lucy w podejmowaniu decyzji.

Przenosimy się do miejsca wyjętego wprost z powieści Lucy Maud Montgomery, gdzie zachwyty rudowłosej Ani Shirley skupiające się na pięknie otaczającego świata, pozwalają nam wczuć się w klimat lata i samej książki. 
Zamysł jest ciekawy i cała ta otoczka związana np. z zawodami otwierania ostryg na czas, czy sielskość i zwyczajność życia mieszkańców, daje nam świadomość, że niesamowitość nie płynie z tego co robimy, a bardziej jak dużą wartość nadamy danym chwilom. A jest ich tu niemało. 

Historia skupia się na rozwoju relacji miłosnej między postaciami i muszę przyznać, że mimo ciekawych początków, w pewnym momencie można poczuć przesyt i to, że całość toczy się zbyt cukierkowo. Z jednej strony mamy zapracowanych, mających swoje życie ludzi, którzy już coś przeżyli, a w momencie gdy dochodzi do ich spotkania, wszystko zaczyna mdlić. Jest przesyt gestów, słów, opisów ich współżycia i to nawet nie chodzi o to, że te opisy są wulgarne czy nie wiadomo jak szczegółowe. Zatracają oni całą swoją osobowość i charakter. Jest to męczące po kilku/kilkunastu rozdziałach, gdy dialogi o czymś poza ich związkiem są upchnięte na margines. Szkoda, bo wątków do rozwinięcia byłoby tu całkiem sporo.
Plus jest dużo opisów skupiających się na wyglądzie - głównie Felixa i emocji jakie wywołuje to w Lucy. Później to się bardziej rozwija, natomiast uważam, że nie trzeba AŻ TYLE RAZY wspominać jaki to on nie jest przystojny. Okej. Wszyscy zrozumieliśmy po pierwszych pięciu razach.

Poza tym całym skupiskiem miłości mamy wątek poszukiwania siebie i spełniania swoich marzeń, choćby były dla innych pozbawione sensu i przyszłości. Autorka dotyka również problemu zagubienia w życiu i reakcji na zmiany, które każdego z nas czekają. Trochę poczułam jakby Carley Fortune podawała rękę osobom w takim właśnie kryzysie i mówiła Jest tragicznie, ale oddychaj, daj sobie czas i zaufaj mi, że będzie lepiej. Płynie z tego pociecha, że może gdzieś tam ktoś zamknie przed nami drzwi, ale da się uchylić okienko i wleźć tamtędy.

No i mam mieszane uczucia. Z jednej strony pozycja wchodzi lekko. Jest przyjemna i ma swój klimat. Z drugiej strony jak na książkę z gatunku romans, tak naprawdę ten wątek wypada najsłabiej moim zdaniem, choć miewa urocze momenty. Na pewno jest to pozycja do torebki na wakacyjny chill.

Pozdrawiam, Klaudia 🌞






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując zostawiasz po sobie niezmywalny ślad i przy okazji motywujesz do działania. Zostaw w komentarzu adres swojego bloga, na pewno odpowiem :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon. Wszelkie prawa zastrzeżone. ©Sara Kałecka